poniedziałek, 2 sierpnia 2010

gumka

Czasami ludzie nie muszą nic mówić, bo po ich gestach i zachowaniu odgadujemy, że coś jest tak lub nie tak.
Dziś odkryłam, że coś jest nie tak z moim synem.
Schodzę na dół a on wciśnięty w róg narożnika.
Na mój odzew do niego zostałam potraktowana stanowczym;  niiiiiiic! nooooo! idź!
No to poszłam.
Ale jak się oderwał już od tego narożnika to wyglądał jakby sobie zatarł oczy mydłem
po kilku minutach oceny sytuacji okazało się, że strzelił sobie w oczy gumką od kapelusza czarodziejskiego
masakra z tym dzieckiem
obetnie sobie kiedyś palca i schowa i nic nie powie

4 komentarze:

  1. Gdy coś już sobie zrobiłem zawsze szedłem za róg kucałem ... no i wracałem z dwoma jedynymi czystymi śladami łez na policzku. I już było dobrze.

    Moja mama mówi, że bała się zawsze o to , że kiedyś wrócę z flakami w dłoni. Bo przecież zawsze wracałem najbardziej brudny no i najbardziej poharatany, a może i przez to najbardziej szczęśliwy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdy coś już sobie zrobiłem zawsze szedłem za róg kucałem ... no i wracałem z dwoma jedynymi czystymi śladami łez na policzku. I już było dobrze.

    Moja mama mówi, że bała się zawsze o to , że kiedyś wrócę z flakami w dłoni. Bo przecież zawsze wracałem najbardziej brudny no i najbardziej poharatany, a może i przez to najbardziej szczęśliwy :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślisz, że ja byłam inna? Mojej zapłakanej twarzy raczej nikt nie widział;););) Niech żyją dzieci ulicy;)

    OdpowiedzUsuń
  4. wyobraziłam sobie to jego zachowanie i uśmiech nie schodzi mi z twarzy :)

    OdpowiedzUsuń